Telefon komórkowy ojca Ambrożego, informuje, że przeor klasztoru ojców Kamedułów w podkrakowskich Bielanach „nie może podejść do telefonu”.
Wbrew regułom komórka za klauzurą eremu o najsurowszej w Polsce regule wcale nie oznacza naruszenia, złamania, ani tym bardziej jakiejś rewolucji w stylu życia kontemplacyjnego na początku XXI wieku[1]. Tu, wbrew pozorom, wszystko jest jak dawniej: zwłaszcza jeśli mówimy o istocie życia zakonnego, kontemplacyjnego i całkowitym oddaleniu od świata.
W wiekach X i XI Włochy roiły się od anachoretów-pustelników. Marzyli oni o powrocie do wolności duchowej z początków monastycyzmu. Nie czuli się rozumiani, ani przez Kościół związany ze światem polityki, ani z licznymi klasztorami prowadzącymi życie zbytnio “rozluźnione”. Poprzez nich ujawniła się w sposób chaotyczny tęsknota “prorocka” za początkową czystością. Romuald nie tłumi wewnętrznej kreatywności tego ruchu anachoreckiego, lecz go umieszcza we wspólnocie kościelnej poprzez posłuszeństwo, razem z innymi naśladowcami Chrystusa. Zakorzenia w ten sposób życie monastyczne w tajemnicy Słowa wcielonego, którego świadkiem jest widzialny Kościół.
W tej podwójnej perspektywie, mnich, który łączy tradycję wschodnią z zachodnią oraz ojca, który łączy mnichów we wspólnotę, Brunon z Querfurtu wskazuje na Romualda (Żywot Pięciu Braci Męczenników, rozdz. 2) jako na “ojca rozumnych pustelników, żyjących wedle reguły monastycznej” (patrem rationabilium eremitarum, qui cum lege vivunt).
Do grona uczniów świętego Romualda należeli nie tylko Benedykt z Benewentu i Jan z Wenecji, którzy przybyli później do Polski z misją założenia wspólnoty mniszej, ale także Bruno z Kwerfurtu. Ten ostatni napisał „Żywot pięciu braci męczenników”, w którym omawia krótkie losy pierwszej fundacji w Polsce. Także cesarz Otton III przyjaźni się ze świętym i wysoko go cenił. Dlatego też cesarz powierzył mu reformowanie wspólnot mniszych, w których często ustanawiał go przełożonym, jak przykładowo w Classe w roku 998. Romuald zakończył wypełnione pracą życie dnia 19 czerwca 1027 roku w pobliżu Ankony w Val di Castro.
Nauka św. Romualda nie poszła w zapomnienie czwarty, z rzędu przeor Camaldoli, bł. Rudolf, ułożył Konstytucję (Regułę ) dla Kamedułów. Podstawowymi zajęciami eremitów były: modlitwa, czytanie, biczowanie, prostracje połączone z recytacją określonych modlitw. Jakkolwiek nalegano na wielką roztropność w stosowaniu praktyk pokutnych, które miały być mierzone wytrzymałością ciała danego eremity, osobistymi potrzebami lub inspiracją łaski, to jednak wiemy, że Kameduli umartwiali ciało w tym czasie dyscypliną i włosiennicą. Samotność eremity miała być starannie przez niego strzeżona i pielęgnowana, jako środek przezwyciężania własnego ja i swojej pychy, oraz być pomocą w oderwaniu od świata.
Opactwo Camaldoli, pozostawione przez św. Romualda i ożywione jego zamysłem, trwało poprzez następne wieki. Ostatecznego jak dotąd odczytania koncepcji św. Romualda dokonał Tomasz Justianin który wraz z przyjęciem habitu 25 grudnia 1510 roku w Camaldoli otrzymał imię zakonne Paweł.
W roku 1904 Wolski i Lubomirski wystawili akt fundacji i zapewnili przyszłemu klasztorowi uposażenie: Wolski - wieś Mników i Mnikówek, a Lubomirski wieś Bielany. Wysłany umyślenie do Włoch powiernik Wolskiego Paweł Henik mieszczanin krakowski, przywiózł stamtąd kilku Kamedułów, którym Benedyktyni Tynieccy ofiarowali tymczasowe schronienie w swojej wsi Bodzowie, po drugiej stronie Wisły. Trzeba było zacząć myśleć o budowie eremu. W górze bielańskiej znalazł się wapień budowlany. Marmurów do ozdoby kościoła dostarczyły kamieniołomy z Sielca i Dębnika pod Krzeszowicami. Kamień węgielny pod erem czyli 20 domków pustelni położył w roku 1605 biskup krakowski kardynał Bernard Maciejewski. W cztery lata później poświęcenia miejsca pod budowę kościoła dokonał nuncjusz papieski Simoneta. W roku 1610 Kameduli z Bodzowa przeprowadzili się do nowego eremu i zaraz potem otworzono nowicjat.
Wolski aby przyglądać się robotom i kierować nimi osobiście zamieszkał na górze bielańskiej w jednym z ukończonych już budynków klasztornych. Był to podobno obecny refektarz, lub piętro nad rozmównicą po drugiej stronie frontu kościoła. Wolski zajmował się również urządzaniem ogrodów klasztornych na południowych stokach góry, kazał plantować nierówności ziemi, na podmurowaniach i sklepieniach zawieszać tarasy, które dziś jeszcze wzbudzają podziw.
Nie wiadomo kto był pierwszym budowniczym bielańskich gmachów. Budowa nie była jednak dokładną. W roku 1617 runęła większa część kościoła, będącego niemal po ukończeniu. Nie zraziło to bynajmniej Wolskiego, który czuwał nad postępem dzieła. Wkrótce po wypadku postanowił przystąpić do naprawienia szkody i dokończenia rozpoczętego budynku. Przezorność kazała mu obejrzeć się za zdolniejszymi niż dotąd doświadczonymi siłami. Prawdopodobnie kiedy przebywał w Czechach poznał architekta Andrzeja Spezzę, który tam cieszył dużą sławą i stawiał klasztor w Walditz, podobno brał też udział w pierwotnej budowie pałacu Waldsteinów w Pradze. Przywołany do Polski Spezza jako projektujący budowniczy zawarł w roku 1618, umowę z Wolskim, w której jako majstrowie wykonawcy wymienieni są także Giorgio Balerino de Ostravia i Jan Kinkowski. Przedmiot główny umowy stanowiła facjata kościoła. Z niewiadomych przeszkód facjatę ukończono dopiero w roku 1630 i to przez innych mistrzów, m. in. Jana Succatori, budowniczych królewskich i Jakuba Lapicida.
W tym samy roku umarł także główny fundator eremu Wolski, zapisawszy jeszcze umiłowanemu klasztorowi dwie wsie, dochody na różnych innych dobrach i kamienicę przy ul. Gołębiej w Krakowie[1].
Uważając się za wielkiego grzesznika Wolski, kazał się pogrzebać w podziemiach bielańskiego kościoła i sam sobie na prostej płycie grobowej w posadzce nawy ułożył łaciński napis zapożyczony z nabożeństwa zmarłych, świadczący do dziś dnia o głębokiej jego pokorze „Ze strachem myślę o czynach moich i przed Tobą się rumienię. Gdy przyjdziesz sądzić, Panie niechciej minie potępić”.
Na płycie nagrobnej również nie kazał wyryć swojego nazwiska. Obowiązku wdzięczności wobec pamięci fundatora dopełnili dopiero później OO.Kameduli, wmurowując piękne choć stosunkowo skromne epitafium wysoko nad wejściem głównym w nawie kościoła. Poświęcenie kościoła bielańskiego nastąpiło dopiero w roku 1942. Ceremonii tej dokonał X. Tomasz Oborski, sufragan krakowski słynny z ascetyzmu i gorliwości o pomnożenie Chwały Bożej. Według świadectwa Stanisława Albrechta Radziwiłła, Wolski na dzieło fundacji eremu bielańskiego wyłożył olbrzymią sumę pół miliona złotych, nie licząc tego co ofiarował Sebastian Lubomirski.
Ten przykład stał się zachętą dla innych. Prześcigali się oni w zapale do brania na swój koszt szczegółów ozdoby kościoła. Kaplicę św. Benedykta kazał wspaniale i bogato przyozdobić sam Władysław IV, którego herby wyryte są na marmurowych odrzwiach: a nad jej wejściem od strony nawy głównej wisiał niegdyś wielki złocony i rzeźbiony kartusz z herbami królewskimi. Na dokończenie ozdoby kościoła złożył się także Jan Kazimierz. Ściany jej pokryła barwna i złocona sztukateria, a wśród niej pomieszczono cykle obrazów z życia św. Benedykta, św. Bonifacego, i św. Władysława patrona królewskiego – pędzla malarza krakowskiego Tomasza Dolabelli.
Przeciwległą kaplicę św. Romualda wziął na swój koszt mieszczanin krakowski Rafał Delpace, mający brata w klasztorze i przy pomocy tego samego Dolabelli udekorował ją niemniej wspaniale od królewskiej. Dekoracja wewnętrzna była skromniejsza, lecz niemniej artystyczna, kaplicy św. Sebastiana pod wieżą południową przy facjacie kościoła, dana została staraniem Stanisława Lubomirskiego, który obrany patronem tytularnym jak i napisem wyrytym nad wejściem chciał utrwalić pamięć i zasługi ojca swego Sebastiana.
Przeciwległa kaplica św. Krzyża, nosi nazwę Czartoryskich. Nazwa ta nie oznacza pierwotnych fundatorów, być może później została złączona z kaplicą. Być może odnosi się do Augusta Aleksandra Czartoryskiego, woj. Ruskiego, który w połowie XVIII w. przez ożenienie się z Sieniawską, dziedziczką hrabstwa Tęczyńskiego, stał się sąsiadem, a prawdopodobnie dobrodziejem Bielan.
W XVII w. Bielany stały się przedmiotem szczególnej opieki i ulubionym miejscem społeczeństwa polskiego. Gdy jedni możni panowie starali się o wyposażenie klasztoru i podniesienie świętości murów kościelnych, nie żałując nakładu i biorąc najlepszych współczesnych artystów do dekoracji wnętrza, drudzy obdarowywali zakrystię przyborami kościelnymi. Królewskiej wspaniałości szaty liturgiczne złożyli w darze: Książe Jerzy Zbaraski i Sebastian Lubomirski. Rodziny skromniejsze położeniem społeczny lub majątkiem zostawiły po sobie niemało co mniej hojne pamiątki.
Nie zapomniano także o zaopatrzeniu biblioteki w pożyteczne i cenne dzieła, dla pokarmu duszy i umysłu. Podstawę jej położył Paweł Henik , biegły w naukach i biblioman. Cały swój zbiór złożony z przeszło 1000 ksiąg zapisał w 1623 roku eremowi bielańskiemu. Biblioteka klasztorna została znakomicie wzbogacona jeszcze większym księgozbiorem X. Jana Chryzostoma Bodzentego kan. krak. i gniezn., który zmarł w roku 1678 i również kazał się pochować pod kościołem bielańskim. Sam Wolski, miłośnik uczonych ksiąg niejednokrotnie darował bibliotece dzieła, które nabywał, albo które mu nieraz autorowi w hołdzie poświęcali. Cała świetność wyposażenia kościoła klasztornego pochodzi głównie z XVII w.
Późniejsze lata, zwłaszcza wiek XVIII pozostawia na bielańskiej górze mniej śladów. Była to epoka klęsk krajowych po upadku religijności. Zresztą, co prawda, po tak hojnych fundacjach epoki Wazów mało już było do zrobienia. Natomiast jeszcze wiek XVII zaznaczył się na Bielanach dość ciężkimi klęskami, a i w następnych czasach ich nie brakło.
W kilkanaście zaledwie lat po poświęceniu gmachu kościelnego w roku 1956 Szwedzi pod dowództwem Wirtza zajęli klasztor i zakonnicy zmuszeni byli chwilowo opuścić swoją pustelnię. Powrócili wkrótce po ustąpieniu wroga i zajęli się naprawianiem szkód, wyrządzonych przez niesforne i wierze katolickiej nieprzyjazne żołdactwo. Na początku XVIII w. wybuchła druga wojna szwedzka i razem z nią wojna dwóch pretendentów na tron polski, z których jednego popierali Szwedzi, a drugiego Rosja. W roku 1907 erem oblegał Adam Śmigielski, a zaraz potem Rosjanie. Również konfederacja Barska w latach 1969 – 1771 dała się czuć pustelniczemu schronieniu zakonników, pustoszyli je zarówno Moskale jak i swoi.
Wreszcie w roku 1814 doszło do pożaru wewnątrz kościoła. Zniszczony został wówczas ołtarz wielki z malowidłami Stachowicza i będący za nim chór zakonny, ozdobiony obrazami. O. Wenantego. Ucierpiały też stiuki i malowidła kaplic bocznych. Stopił się dach miedziany na kościele i dzwony na wieży zegarowej. Po wszystkich tych klęskach porządek przywracała zapobiegliwość i gorliwość zakonników. Za każdym razem wkrótce odnowione gmachy jaśniały znów wykwintnością choć pełną prostoty schludnością, która dziś jeszcze po tylu przejściach nie pozwala widzieć śladów dawnych zniszczeń.
Bielany od dawna były nie tylko ulubionym miejscem wycieczek mieszkańców Krakowa, ale pełne poezji i słynne z balsamicznego powietrza leśne ustronie, przyciągało nieraz znakomite osobistości, które szukały tu schronienia lub wytchnienia. W roku 1613 przebywała tu przez dłuższy czas w foresteri obok klasztoru księżna Anna z Kurlandi Radziwiłłowi. W 1653 roku schronił się tu przed morowym powietrzem, które grasowało w Krakowie biskup krakowski Gembicki. Gdy szwedzka nawała zalała kraj, Jan Kazimierz uchodząc przed wrogiem na Śląsk we wrześniu 1655 roku zatrzymał się na Bielanach. Przeciwieństwo do tej strasznej chwili dziejowej stanowiły odwiedziny Jana III, który idąc pod Wiedeń tu przybył na uroczyste nabożeństwo w celu wybłagania zwycięstwa. Po śmierci wielkiego króla i wodza wdowa jego Maria Kazimiera zatrzymała się tu w roku 1698 opuszczając Polskę. W roku 1787 erem zwiedził też ostatni król Stanisław Poniatowski.
W ciągu trzech swoich wieków, klasztor na Bielanach gościł cały szereg historycznych postaci, był świadkiem wielu zdarzeń decydujących o losach kraju i łączących się niejednokrotnie z dziejami narodu. Klasztor na Srebrnej Górze nie był jedynym jaki powstał w Polsce. Za przykładem Wolskiego poszli inni możni panowie, dzięki czemu powstały eremy w Rytwianach, na Bielanach pod Warszawą, w Pożajściu pod Kownem, w Bieniszewie, w Wigrach, i w Szańcu koło Pińczowa. Wszystkie te klasztory należały do Kongregacji z Monte Corona. Obecnie na terenie Polski istnieją tylko dwa klasztory: Na Bielanach i w Bieniszewie pod Koninem.