Taniec Duchów

W wymiarze historycznym Taniec Duchów traktowany jest jako epizod w historii kontaktów białych z Indianami, wydarzenie z dziejów zdobywania Dzikiego Zachodu.

Zakończenie wojny domowej sprawiło, że problemy związane z niewolnictwem i jednością państwa zostały rozwiązane. Od tej chwili uwaga białego społeczeństwa amerykańskiego mogła skupić się na podboju i zagospodarowaniu terenów położonych na zachód od Missisipi, co wiązało się z odebraniem Indianom zajmowanych przez nich terytoriów. Wszystkie metody zmierzały do tego samego celu: zagarnięcia terenów indiańskich jak najmniejszym nakładem środków, obojętnie czy za pomocą traktatów pokojowych, czy walki.

Większość indiańskich plemion rolniczych zgodziła się na przesiedlenia na specjalnie wyznaczone dla nich tereny. Jednak plemiona, które utrzymywały się z wyspecjalizowanego myślistwa, a byli to przede wszystkim Indianie Prerii, nie godziły się na wyznaczanie ścisłych granic ich rezerwatów, co prowadziło do konfliktów z białymi i z innymi plemionami oraz do interwencji wojskowych. Porzucenie dotychczasowego trybu życia było dla niezależnych indiańskich myśliwych nie do przyjęcia, bowiem w istocie oznaczało upadek ich tradycyjnej kultury, łącznie z podstawowymi wartościami, przekonaniami, społeczną strukturą i zasadami współżycia zbiorowego.

Henryk Sienkiewicz w „Listach z podróży do Ameryki” tak oto opisywał zetknięcie plemion indiańskich z cywilizacją europejską:

„Indianin w cywilizacji widzi tylko stratę tego wszystkiego, co stanowiło sposób do życia jego i jego przodków. Najprzód odejmują mu cały obszar stepów bez końca, a dają kawałek ziemi, której on nie umie uprawiać. Dają mu derkę, a zabierają wolność. Piękna zamiana!”[1].

W wyniku zasiedlania kontynentu amerykańskiego najbardziej ucierpieli Indianie Równin i plemiona, które żyły przede wszystkim z myślistwa, a szczególnie z polowań na bizony. Reakcją na stopniowe zanikanie plemiennego sposobu życia, kultury materialnej i duchowej były ruchy społeczno-religijne zakładające przeobrażenie świata, zmianę istniejącego porządku. Takim właśnie ruchem był Taniec Duchów. Od samego początku władze, a zwłaszcza osadnicy, odnosili się do ruchu niechętnie. Indiańscy agenci perswazjami i groźbami od początku starali się zmusić Indian do zaprzestania tańca, co udawało im się, gdy uczestniczyły w nim małe, lokalne grupki. Natomiast, gdy Indianie skupiali się w wielkie, wieloplemienne grupy taneczne, władze były już bezradne i często tolerowały taki stan rzeczy z obawy przed wywołaniem konfliktów.

W latach 1889-90 prawie całe Równiny przyjęły nowy kult. W sumie w Taniec Duchów zaangażowanych było 30 do 35 plemion, to jest około 60 tys. osób. W miarę rozpowszechniania się ruch ten przybierał w poszczególnych plemionach różny charakter, w zależności od cech kultury. Na przykład Pajutowie, utrzymujący się ze zbieractwa i myślistwa, a latem pracujący przy zbiorach u białych, byli uważani przez osadników za pracowitych, gospodarnych, uczciwych. Dobre stosunki z białymi wpłynęły na pokojowy charakter doktryny Tańca Duchów w tym plemieniu oraz brak jakichkolwiek znamion agresywności czy wojowniczości. Idee pacyfistyczne nie znalazły natomiast uznania u wojowniczych i dumnych Siuksów, wśród których pretensje wobec białych były głęboko zakorzenione. Uznali oni za konieczne przyjść siłom nadprzyrodzonym z militarną pomocą. Zamierzali w ten sposób przyspieszyć i tak nieuchronne, jak sądzili, unicestwienie białych. Argumentem przemawiającym na rzecz bezzwłocznego podjęcia walki zbrojnej było przekonanie o bezgranicznej opiece Wielkiego Ducha.

Towarzyszyła temu koncepcja szczególnej formy tarczy obronnej, od której miały odbijać się pociski nieprzyjacielskie. W przekonaniu Siuksów tarczą tą była tzw. „koszula duchów”, zdobiona ornamentami, piórami i długimi frędzlami.[2]

Taniec Duchów wśród Siuksów miał chyba najbardziej dramatyczny przebieg. Napięta sytuacja między wojskami a Indianami w agencji, wzajemne uprzedzenia i narastająca wrogość doprowadziły 29 grudnia 1890 r. do krwawej bitwy pod Wounded Knee, która zakończyła się klęską Indian. W starciu z białymi święte „koszule duchów” okazały się nieskuteczne.

Wielki wódz indiański, Czerwona Chmura, tak wypowiedział się o wydarzeniach mających miejsce pod Wounded Knee:

„Białych ogarnął strach, wezwali więc wojsko. Myśmy błagali o życie, a oni myśleli, że to im chcemy życie zabrać. Słyszeliśmy, że zbliżają się żołnierze. Nie czuliśmy lęku. Myśleliśmy, że będziemy mogli powiedzieć im o swoich troskach i otrzymamy pomoc. Biały człowiek powiedział, że żołnierze zamierzają nas zabić. Nie wierzyliśmy w to, lecz byli tacy, którzy przestraszyli się i uciekli do Badlands.” [3].

Straty po stronie Siuksów określono na blisko trzystu z trzystu pięćdziesięciu mężczyzn, kobiet i dzieci, z tego około stu pięćdziesięciu Indian zostało zabitych w walce, a ponadto duża liczba rannych, którym nie udzielono pomocy, zamarzła na śmierć na polu bitwy. Wojsko poniosło straty w liczbie dwudziestu pięciu zabitych i trzydziestu dziewięciu rannych, w większości od własnych kul i szrapneli[4].

Oddział przeznaczony do pochowania zmarłych, przybyły po ustaniu zamieci śnieżnej, ujrzał wiele ciał zamarzniętych w pozycjach, w jakich zastała ich śmierć. Wszyscy Indianie zostali pochowani w zbiorowym grobie.

Prasa amerykańska szeroko rozpisywała się na temat tego wydarzenia. Opinie i oceny były podzielone. Niektórzy dziennikarze widzieli wydarzenia pod Wounded Knee jako wyraz zwycięstwa „dzielnych wojsk” nad „zdradzieckimi Indianami”; inni twierdzili, że była to rzeź, dokonana na bezbronnych Indianach przez wojsko w odwecie za porażkę pod Little Big Horn. Niewątpliwie prawda leżała gdzieś pośrodku[5].

Dee Brown przytacza słowa Czarnego Łosia na temat masakry pod Wounded Knee, będącej rozdziałem zamykającym pewną historię:

„Nie wiedziałem jeszcze wtedy, co się skończyło. Gdy patrzę w przeszłość, widzę wciąż jeszcze... zmasakrowane ciała kobiet i dzieci, tworzące stosy lub porozrzucane wzdłuż krętego wąwozu. Widzę to teraz tak wyraźnie, jak widziałem wówczas młodymi oczami. I wiem, że coś jeszcze umarło tam, w tym krwawym błocie, i zostało pogrzebane w zamieci. Marzenie naszych ludzi. Piękne marzenie... Krąg wspólnoty mego narodu rozprysł się na kawałki. Nie ma też środka. Święte drzewo umarło”[6].

Masakra Siuksów pod Wounded Knee nie tylko złamała ducha oporu i spowodowała wygaśnięcie kultu Tańca Duchów w tym jednym plemieniu, ale zakończyła również dzieje zbrojnych walk niepodległościowych wszystkich Indian, wyznaczając kres wszelkich wojen indiańskich.

Od 1891 r. także wśród innych plemion słabł entuzjazm dla Tańca Duchów. Niespełnienie millenarystycznego proroctwa pogłębiało rozczarowanie uczestników kultu. Kolejno wyznaczane terminy mijały bez jakichkolwiek znamion niezwykłości. Przepowiednia Wovoki głosząca, że millenarny kataklizm nastąpi jesienią 1891 r. nie sprawdziła się. Wśród plemion, które nie porzuciły całkowicie Tańca Duchów, idee millenarystyczne całkowicie zaniknęły. Niektóre plemiona, jak np. Paunisi, włączyli Taniec Duchów do swej tradycji kulturowej. U Czejenów, Arapahów Taniec Duchów, pozbawiony idei millenarystycznych, lecz zachowujący rytuał taneczny, stał się elementem kultury plemiennej, traktowanym na równi ze starszymi elementami. Zbiorowe ceremonie Tańca Duchów stworzyły nową solidarność plemienną pomiędzy grupami, które pozostawały w stałym konflikcie. Jednak przede wszystkim, pod wpływem elementów natywistycznych przyczynił się on w bezpośredni sposób do odnowy wielu wcześniej zapomnianych elementów kultury indiańskiej i ożywienia tych, które były przez rozwój warunków społecznych zagrożone.


[1] H. Sienkiewicz, Listy z podróży do Ameryki, w: Dzieła, t. 41, Warszawa 1950, s. 110.

[2]   M. Posern-Zielińska, Peyotyzm..., s. 145.

[3]   D. Brown, Pochowaj me serce w Wounded Knee, Warszawa 1981, s. 381.

[4]   Tamże, s. 385.

[5]   J. Gąssowski, Indianie Ameryki Północnej od początków po wiekXIX, Warszawa 1995, s. 190.

[6]   D. Brown, Pochowaj me serce w Wounded Knee, Warszawa 1981, s. 386.

Na jakim fundamencie Świadkowie Jehowy opierają „nieśmiertelność" mieszkańców raju?

Przywódcy Świadków Jehowy, którzy skazują wszystkich ludzi na życie w ziem­skim raju (poza 144 000), muszą uspokajać wielomilionową już rzeszę „drugich owiec", że ich materialne ciała w przyszłym świecie nigdy się nie zestarzeją, pozwalając im cieszyć się czerstwym zdrowiem i na zaw­sze rozkoszować rajskim szczęściem. Już dziś Świadkowie Jehowy mają na to „dowód naukowy", gdy powołują się na wyniki badań nad „niezwykłymi wła­ściwościami komórek", które są zdolne do ciągłej regeneracji! (B 7). Wyjaśniają co prawda, że uczeni „nie potrafią wytłumaczyć" dlaczego ten proces samoodnawiania się komórek nie trwa „wiecznie", ale za­pewniają, że gdy nastaną „odpowiednie warunki" - a takie będą pano­wać w raju na ziemi - ludzie będą mogli „żyć wiecznie" {tamże).

Odpowiednie warunki w raju, które Świadkowie Jehowy zapewnią nieśmiertelny byt, to „odpowiedni klimat" i zdrowa, „dobra żywność", którą w obfitości będzie rodzić rajska ziemia. Skutki tych korzystnych zmian klimatycz­nych na rajskiej ziemi odczują nawet zwierzęta, które zostaną zabezpie­czone „przed chorobami i stratami" (B 158-159). Widzimy zatem, że Świadkowie Jehowy opierają swą „nieśmiertelność" na zdolności regeneracyjnej komórek oraz zdrowej żywności, która ten proces ma nieustannie podtrzymywać.

Czy Pismo Święte nie łączy czasem przyszłej naszej nieśmiertelno­ści ze zmartwychwstaniem ciał? Co do tego nie powinniśmy mieć żad­nych wątpliwości! Dlatego chrześcijanie przyszłej swej nieśmiertelności nie opierają na zdolności regeneracyjnej komórek ciała ludzkiego, lecz na prawdzie o powszechnym zmartwychwstaniu, które upodobni nasze „zniszczalne ciało" do chwalebnego ciała Chrystusa (1 Kor 15,42n; por. J 5, 28-29; Rz 6, 5-9; 1 J 3, 2). Świadkowie Jehowy nie wierzą jednak w prawdę o zmar­twychwstaniu ciała Chrystusa (miał On „zmartwychwstać" jako duch) (por. B 143-145). Pamiętamy, że dla nich zmartwychwstanie nie ozna­cza „powstanie z martwych" ciała, lecz „wiąże się z odtworzeniem wzo­ru życia danej osoby, przechowywanego w pamięci u Bogu" (P 420). Teraz już rozumiemy, dlaczego Chrystus mógł ponownie „zmartwych­wstać" jako Michał archanioł!

Przedmiot wolności religijnej

Przedmiot wolności religijnej w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej odnajdujemy w art. 53. Przedmiot ten przedstawiony jest zarówno w sensie pozytywnym jak i w sposób negatywnym. Przy czym konstytucja wskazuje najpierw na aspekt pozytywny. Ustawodawca w punkcie pierwszym wspomnianego artykułu 53 mówi iż „Każdemu przysługuje wolność religijna[1].” Doprecyzowanie pojęcia „wolność religijna” odnajdujemy w punkcie drugim cytowanego artykułu. Ustawodawca nie podaje tu definicji legalnej wolności religijnej ale, wskazuje na jej części składowe owej wolności: „Wolność religijna obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religijna obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystanie z pomocy religijnej tam gdzie się znajdują.”


[1] Zob. art. 53 Konstytucji RP.

Przedmiot wolności religijnej

Tak więc ustawodawca charakteryzuje aspekt pozytywny wolności religijnej jako wolność przy wyznawaniu i przyjmowaniu przez człowieka swych przekonań religijnych. Pomimo iż Konstytucja nie wskazuje wprost na możliwość zmiany lub porzucenia przekonań religijnych, nie oznacza to niemożności zmiany wyznania lub jego porzucenia. Twierdzenie przeciwne oznaczałoby naruszenie przyrodzonej godności człowieka i zanegowanie jego wolności[1]. Wolności wyznawania dowolnej religii odpowiada również wolność przy wyborze światopoglądu ateistycznego, deistycznego lub agnostycznego[2].


[1] P. Leszczyński, Zagadnienia wyznaniowe w Konstytucji RP, Warszawa 2001, s. 62.

[2] P. Sarnecki, Artykuł 53 [w:] Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz., T.III Warszawa 2003, s.3.